Pokazywać czy nie pokazywać? Czyli problemy związane z publikowaniem swojej twórczości.

Niektórzy twórcy tworzą, ale nie lubią dzielić się efektami swojej pracy z innymi. Pokazywanie tego, co zrodziło się z wewnętrznej potrzeby, albo jest wizualnym skutkiem bardzo intymnych przemyśleń czy wynurzeń, może być problematyczne. Spora część twórców traktuje też proces twórczy jako swojego rodzaju terapię, modlitwę lub medytację. To wszystko wydaje się być trudne do opisania, a efekt ostateczny w formie dzieła, może trochę odstawać od tych wszystkich uczuć i emocji skumulowanych w osobie twórcy. Mocne zaangażowanie w kreatywny proces może też zniechęcać do wystawiania się na krytykę czy dyskusje, ponieważ zwyczajnie boimy się zranienia. Ale tak naprawdę przyczyn, dla których twórcy nie decydują się na pokazywanie swoich dzieł, jest wiele, przykładowe to:


1. Czekam, aż dzieło będzie idealne, wcześniej nie zasługuje na to, by ujrzeć światło dzienne. (Jeśli widzisz w tym zdaniu swoje przekonanie, odsyłam Cię do artykułach na temat perfekcjonizmu TUTAJTUTAJ.

2. Tworzę tylko dla siebie (do tak zwanej szuflady) i nie widzę potrzeby, by o tym komukolwiek mówić.

3. Tworzę, bo czuję taką potrzebę, i chciałabym dzielić się tym z innymi, ale na samą myśl o tym czuję niechęć i niepewność.


Jeśli rozpoznajesz się w opisie numer 3, powinnaś zastanowić się, skąd się bierze ta blokada, a następnie zawalczyć o to, by ją przezwyciężyć. Nie ma co liczyć, że sama zniknie i że nagle w magiczny sposób się odblokujesz.

Tego typu blokada często (ale nie zawsze) jest zakorzeniona gdzieś głębiej, a swój początek ma w dzieciństwie albo w okresie dorastania i kształtowania się samoświadomości i wrażliwości twórczej. Jeśli na początku swojej artystycznej drogi często słyszałaś słowa nieuzasadnionej krytyki, mogłaś w końcu poczuć się na tyle zraniona, by zniechęcić się do pokazywania efektów Twojej pracy wszystkim, nie tylko tym, którzy ranili Cię niesprawiedliwymi osądami.


Mogło być też tak, że cokolwiek zrobiłaś, za wszystko byłaś nad wyraz chwalona. Narysowałaś dwie krzyżujące się linie – fantastycznie! Ulepiłaś psa, który bardziej wyglądał jak dinozaur – to był najpiękniejszy pies pod słońcem! W końcu napisałaś powieść albo uszyłaś pierwszą bluzkę według własnego projektu – pochwałom nie było końca. Jako dziecko cieszymy się z takich pochlebstw, ale w późniejszym czasie zaczynamy rozumieć, że nie są one szczere, bo przecież nie jest realne, żeby zawsze wszystko tak bardzo się wszystkim podobało. To prowadziło do smutnego wniosku, że pochwały nie są szczere, a jako takie – nie mają żadnej wartości i nie można im ufać.

W obu przypadkach wyrządzone szkody są faktem i zakorzeniły się na dobre. Na szczęście są odwracalne i da się je przepracować. Ćwiczenia, które pomogą Ci dotknąć tego tematu głębiej przygotowałam w ramach wyzwania TWÓRZ POKAZUJ PRZYCIĄGAJ, na które możesz się zapisać tutaj:


Zapisana? To super! A teraz chciałabym Cię zachęcić do pewnej refleksji:

Zastanów się, jaki najgorszy scenariusz może się przytrafić, jeśli zdecydujesz się pokazać swoje dzieła światu? Zaimprowizujmy!


Ktoś powie, że Twoje dzieło jest brzydkie. Do dupy. Bez sensu. Bez przyszłości. Bez wyrazu.

Możesz odpowiedzieć, że już to słyszałaś. Co więcej, niejeden genialny twórca usłyszał coś w tym stylu! Disney np. usłyszał, że nie ma wyobraźni. Czy dzisiaj ktoś może się z tym zgodzić? Absolutnie nie!

Ktoś powie, że Twoje dzieło mu się nie podoba.

Na to akurat trzeba być gotowym. Z własnego doświadczenia wiesz, że nie wszystko Ci się podoba. Ale teżzałożę się, że oddzielasz dzieło od twórcy. To, że nie podobają Ci się torebki projektantki X nie znaczy, że uważasz ją za idiotkę. Czyli fakt, że komuś nie spodobają się Twoje dzieła, nie znaczy, że nie masz potencjału na więcej i że…. nie spodobają się komuś innemu!

Nikt nie kupi Twojego dzieła.

No i?… No i świat się nie zawali. Jak nie to dzieło, to inne zdobędzie popularność. Nie można stawiać wszystkiego na jedną kartę i nie można zniechęcać się po jednym niepowodzeniu. To jest chyba jeden z największych błędów, które robią artyści. Jednym dziełem, jedną próbą przekreślają swoją przyszłość. Bardzo często wiąże się to z wiarą w talent, który, gdyby był, to manifestowałby się od pierwszego szkicu… Jeśli to coś o Tobie, zapraszam do tego artykułu na temat talentu TUTAJ.

Nikt nigdy nie kupi żadnego mojego dzieła.

Ah to czarnowidztwo! Im więcej wina się wypije tym łatwiej w nie wpaść! Ale tak serio, to… Ciężko mi w to uwierzyć i bardzo mnie kusi, żeby założyć się, że to jest niemożliwe, ale niech będzie. Oto zdarza się tak, że nikt nie kupuje żadnego Twojego dzieła. I co wtedy? Ano nic. Wtedy zyskujesz wiedzę, która jasno daje Ci do zrozumienia, że tworzenie jest dla Ciebie wartością, a dla innych nie jest jednak wartością na tyle, żeby zapłacić za to odpowiednią sumę. To nie znaczy od razu, że to, co tworzysz, jest bezwartościowe. Wartość nie zawsze jest do zmierzenia pieniędzmi! Gdy już będziesz mieć tą wiedzę, że innych ta forma nie przekonuje… W dalszym ciągu możesz zapragnąć tworzyć dla innych! Wtedy, z nową motywacją poszukasz swojego flow w innej dziedzinie! Jeśli tak się przydarzy, że nikt od Ciebie nic nie kupi (w co nie wierzę) ostatecznie lepiej jest o tym wiedzieć, niż żyć w świecie wyobraźni, prawda? Ale pamiętaj, zanim zdecydujesz się przestać tworzyć, jest szereg (i to naprawdę dłuuugi szereg) rzeczy, które możesz zrobić, żeby zwiększyć sprzedaż.

Spróbuj więc następnym razem zapytać siebie samą: “No i co z tego?”. Odpowiedź brzmi: “Nic”. Nic się nie stanie, jeśli się odważysz, jeśli się odsłonisz i z kimś porozmawiasz. Świat się nie skończy, jeśli inni zobaczą Twoje dzieła. Jedyne, co Ci “grozi”, to szczery zachwyt i słowa uznania.

Jesteś gotowa je przyjąć? Wierzę, że tak. Weź więc głęboki oddech i odważ się!


P.S.

Ten wpis powstał w ścisłej współpracy z Moniką Dereniowską, na bazie jej przemyśleń. Monika jest moją przyjaciółką o niezwykle lekkim piórze, która od niedawna dba o jakość tekstów na blogu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *