7 powodów, dla których nie warto czekać na wenę

Motyle w brzuchu jak na pierwszej randce. Cudowna wena. Flow. Uczucie, które uskrzydla. Wrażenie, że czas się zatrzymał, a może nawet zupełnie zniknął. Nieodparta chęć działania i przekonanie, że to ma sens. I radość, niczym niezmącona radość tworzenia. Zalet weny jest chyba nieskończona ilość, ale to nie znaczy, że bez niej nie można działać. Ba! Nawet trzeba. Pozwól, że powiem Ci teraz, co się dzieje w Twoim życiu, kiedy czekasz na wenę, a ona nie przychodzi, albo przychodzi szalenie rzadko:

1. Tracisz czas. Dużo czasu.

Kiedy tworzysz pod wpływem weny – wszystko idzie szybciej. Czas wydaje się być z gumy, albo nawet nie istnieć. Dlaczego w takim razie wcale nie zyskujesz na czasie? Bo wena nie trwa wiecznie. A im wyższy haj na początku, tym większa dolina czeka na Ciebie później. To normalne. Trzeba jednak przez tę dolinę przejść. Wena przyspiesza proces tylko przez moment, kiedy muza siedzi Ci na ramieniu. Jeśli sobie pójdzie, projekt może się wlec niemiłosiernie. Nie siedząc nad nim mimo to, w ostateczności tracisz czas. Dużo czasu. Przypływ weny, można porównać do chwilowego przyspieszenia.

Wyobraź sobie ile można zrobić, jak ogromną część projektu popchnąć do przodu nie czekając na cud weny? Nie wiesz? Nie próbowałaś? Powiem Ci – większość. Mało tego, większość wspaniałych dzieł sztuki czy przedsięwzięć wymagających w jakimś stopniu kreatywności (a które nie wymagają?) powstawały w pocie czoła, podczas mozolnej pracy, przerywanej dotknięciem weny. I to jest okej. To ich nie umniejsza, nie sprawia, że są mniej genialne, a ich autorzy to zwykli rzemieślnicy. Jest wręcz odwrotnie – właśnie w ten sposób, twórcy udowadniają od wieków swoją wielkość.

I proszę, nie łudź się, że możesz tygodniami nic nie robić, ale gdy już złapiesz wiatr w żagle, to nagle, w kilka godzin ten czas nadrobisz. Nie nadrobisz.

2. Tracisz pomysł.

Każdy chyba ma na koncie doświadczenie pomysłu wpadającego do głowy i to takiego, że nie można przestać o nim myśleć. Pojawia się wtedy paląca chęć działania i pomysł zaczyna żyć. Jasne, zdarza się tak. Pytanie co dalej. Co zrobisz, gdy wena minie? Będziesz czekać na wenę, żeby skończyć rozpoczęte dzieło, rozgrzebany scenariusz, zaczętą książkę? Chcę Ci zwrócić uwagę na coś szalenie istotnego. Pomysły przez wenę potrafią umierać. I teraz możesz się zdziwić: JAK? Przecież pomysł nie ma daty ważności, poczeka grzecznie na półce, jak trzeba to nawet dekadę, albo dwie – zajmę się nim, kiedy przyjdzie wena. Tylko, że skoro ten pomysł masz dziś, to znaczy, że dzisiaj jest dla Ciebie ważny i nie masz pewności czy za rok, dwa, pięć, a nawet za tydzień, nadal będzie dla Ciebie na tyle ważny, aby poświęcić mu energię i czas. Zmieniamy się, a wraz z nami upodobania, nastroje, marzenia, chęci. Jeśli zwlekasz z realizacją pomysłu, bo czekasz na wenę… Cóż, możesz go zabić. Być może wena nie przyjdzie, a być może przyjdzie za późno. Druga strona medalu jest taka… że ktoś może wpaść na podobny pomysł i go zrealizować. A Tobie pozostanie jedynie przyznanie ze smutkiem, że mogłabyś być na jego miejscu. A może wtedy to też będzie wina weny? Że poszła do niego zamiast przyjść do Ciebie? 😉

3. Uczysz się bierności.

Fajnie jest tworzyć z weną na ramieniu, to ekscytujące doświadczenie. Ale pozwól, że Cię oświecę: działasz, bo tak chcesz, bo tak decydujesz, a nie dlatego, że wena wezwała Cię na dywanik. A co jeśli działasz tylko pod wpływem weny? Budujesz wtedy kiepski nawyk, że to, czy działasz czy nie – nie zależy od Ciebie, tylko od czynników zewnętrznych – tu boskiej iskry, która ma Cię uderzyć jak grom z jasnego nieba, albo po prostu uczucia, że Ci się chce. A że często Ci się nie chce (jak każdemu z nas – to normalne) to projekt stoi w miejscu i nie masz motywacji, żeby się kopnąć w tyłek i zacząć działać, no bo, to przecież nie Twoja wina, że projekt jest nieskończony, wena nie przyszła, masz związane ręce.

Proszę, nie bądź ofiarą własnej weny. Może ona jest jak kot, może chodzi własnymi ścieżkami i nie zawsze wskakuje na kolana, kiedy jest Ci smutno. Ale to nie znaczy, że gdy Cię oleje, Ty nie możesz olać jej i działać. Z nią lub bez niej. Serio. Da się, spróbuj.

4. Tracisz zaufanie do siebie.

Są osoby, które uważają, że nie warto tworzyć, kiedy nie ma weny. Kiedy się tego “nie czuje”. Kiedy tworzenie nie idzie jak po maśle. Ufają, że wena wróci, a kiedy się to wydarzy, ich życie wywróci się do góry nogami. Tym czasem tworzenie, to proces, a nie jednorazowy strzał. W takim odrętwieniu można tkwić latami! Gdy już nie pamiętasz, kiedy ostatni raz miałaś pędzel w ręce, czy dotknęłaś pianina, czy napisałaś wiersz, to w końcu przestajesz wierzyć w swój twórczy potencjał, przestajesz wierzyć, że jeszcze kiedyś uda Ci się coś stworzyć, że wciąż masz w sobie “to coś”. Odrzucasz z marszu pomysły, które Cię nawiedzają, bo przestajesz sobie ufać, że będziesz w stanie je zrealizować. To bardzo smutne miejsce. Ale da się z niego wyjść, bez względu na wiek i przerwę w tworzeniu. Trzeba tylko przestać ufać wenie, a zacząć ufać procesowii przede wszystkim: sobie.

5. Wena ułatwia tworzenie.

Tak! Kiedy jest. A kiedy jej nie ma? No cóż – wtedy jest trudniej. Można siedzieć, czekać na wenę, nic nie robić i cholernie się tym zmęczyć! Mielisz w głowie, co chcesz zrobić, ale sabotujesz się, że bez weny nie wyjdzie, albo nie będzie na tyle zajebiste, żeby w ogóle się za to zabrać. A gdy porzychodzi wena, lecisz na tym haju tylko po to, żeby za chwilę opaść z połamanymi skrzydłami, bo przecież wena Cię opuściła i wszystko na marne, cała praca bez sensu, bo trzeba potężnej ilości energii, żeby wejść w porzucony projekt. Yyyyy, naprawdę? Tak jest łatwiej?!

6. Męczysz się.

Można nic nie robić i cholernie się tym zmęczyć! Mielisz w głowie, co chcesz zrobić, ale sabotujesz się, że bez weny nie wyjdzie, albo nie będzie na tyle zajebiste, żeby w ogóle się za to zabrać. A gdy porzychodzi wena, lecisz na tym haju tylko po to, żeby za chwilę opaść z połamanymi skrzydłami, bo przecież wena Cię opuściła i wszystko na marne, cała praca bez sensu. Trzeba potężnej ilości energii, żeby wejść w porzucony projekt, nie rób sobie tego.

7. Dajesz sobie prawo, do czekania na wenę.

Jasne. Może sobie takie prawo dać. Tylko czy warto? Czy warto zawalać projekty, nie kończyć dzieła, siedzieć i patrzeć w ścianę godzinami, tylko dlatego, że pani wena się spóźnia? To, że raz będzie szło lepiej, a raz gorzej, jest normalne. Tak to już jest, w każdym procesie twórczym: nie ważne czy piszesz książkę, tworzysz nową aplikację czy budujesz firmę. Zaakceptuj ten fakt i działaj. Nie czekaj na wenę.

Znam osoby, i to osoby z potencjałem, które popychają swoją twórczość w żółwim tempie do przodu. Różne są tego przyczyny i większość z tych przyczyn jest absolutnie na miejscu, życiowych, naturalnych wręcz, albo też wynikających z rotacji priorytetów – i nic mi do tego – zwłaszcza, że sama jestem w takim momencie, że na twórczość mam dosłownie max 2 godziny dziennie.

Ale kiedy przyczyną twórczej stagnacji jest czekanie na wenę, to wiedz, że to rodzaj równi pochyłej. Nie, żeby nigdy mi się to nie zdarzyło – wręcz przeciwnie, mam na koncie w sumie kilka zmarnowanych lat – gdyby podsumować te wszystkie miesiące, kiedy czekałam aż.. no właśnie, aż wena spłynie na mnie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Błąd.

Skoro nie warto czekać na wenę, to co warto robić?

Wyjść jej na spotkanie! Ciekawi Cię jak to zrobić? Super!

Wyobraź sobie, że masz mapę swojej weny. Dokładnie wiesz, jak wprowadzić się w twórczy nastrój, a gdy nie masz chęci na kreatywne działania po prostu wybierasz jedno z rozwiązań i tworzysz tak, jak zaplanowałaś…

Większość artystycznych dusz działa z doskoku, kiedy poczują powiew natchnienia wpadają w twórczy szał, a po jakimś czasie zwalniają lub przestają działać na jakiś czas. Niekiedy zostawiają rozgrzebane projekty, często nie kończąc ich nigdy…

Jeśli Ty również pozostajesz pod wpływem weny i uzależniasz swój proces od natchnienia, pozwól, że przedstawię Ci proste techniki, które pozwolą Ci przejąć kontrolę nad Twoją twórczością.

Nie będziesz musiała się więcej bać, że w połowie drogi odechce Ci się tworzyć, pijana muza spadnie z Twojego ramienia, a motyle w brzuchu wyfruną przez pępek. Kiedy opuści Cię wena, będziesz wiedziała co robić zamiast porzucać twórczy projekt.

Tworzę już od kilkunastu lat i przeszłam te wszystkie etapy tysiące razy. Działałam po omacku i gubiłam się w plątaninie dyscypliny, weny, chęci, radości tworzenia. W końcu trafiłam na miejsce, które ożywiło moje twórcze moce i wiele puzzli wskoczyło wtedy na swoje miejsce. Zrozumiałam, co jest dla mnie niezbędne, żeby poczuć twórczy nastrój, ale też boleśnie doświadczyłam, że każdy projekt, który chcę przeprowadzić do samego końca ma trudne momenty, które po prostu trzeba przetrwać. Niekiedy z zaciśniętymi zębami, a innym razem wręcz odwrotnie: dając sobie luz i pozwalając na frajdę.

W tym pdf-ie dzielę się z Tobą technikami jak rozpoznać elementy wyzwalające Twoje Twórcze Moce, jak zbudować swoją Mapę Weny, jak wyjść wenie na spotkanie, jak rozpoznać czy Twój problem dotyczy weny i jak brak weny obrócić w korzyść. Dowiesz się też jakie są sposoby na działanie bez weny i poznasz moją definicję weny i moją historię szukania weny. Pdf bez problemu otworzysz na każdym urządzeniu; smartfonie, tablecie czy laptopie.

Dzięki temu pdf-owi:

  • stworzysz swoją Mapę Weny
  • poznasz nową definicję weny
  • dowiesz się jakie pułapki czyhają na Ciebie podczas tworzenia
  • zrozumiesz dlaczego warto przejąć odpowiedzialność za twórczy proces, zamiast czekać na wenę
  • sprawdzisz, czy Twój problem to na pewno kwestia braku weny
  • dowiesz się, o co zadbać, żeby Twój umysł był częściej kreatywny
  • poznasz proste techniki, które pozwolą Ci działać bez weny

Dlaczego ten pdf jest wyjątkowy? Bo jest skierowany do twórców. Podczas kreatywnego procesu działają trochę inne zasady niż podczas wykonywania “zwykłej” pracy czy “zwykłych” obowiązków. Do umycia naczyń zawsze można się zmusić, ale już do wymyślenia czegoś – zmusić się trudniej. Mało tego, czasami zmuszanie się może tylko spowolnić proces, albo zablokować umysł do tego stopnia, że nie wymyślimy nic.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *