Jak zacząć budować kreatywny biznes na urlopie macierzyńskim?

Start biznesu i dziecko? Mocne połączenie; cholernie trudne i nieprzewidywalne. No bo… niewiadomo jakie trafi Ci się dziecko i nie wiadomo z jakim odzewem spotka się Twój pomysł na biznes. Niewiadomo też, jak będziesz się czuła w tych dwóch nowych rolach: mamy i bizneswoman. Miałam dwa podejścia do tego tematu i przy każdym dziecku miałam inne refleksje, założenia, inaczej działałam. W tym poście opiszę co u mnie się sprawdziło, co nie zdało egzaminu i jakie rozwiązanie pozwala Ci połączyć wszystko W MIARĘ bezstresowo.

To już trzeci wpis z tej serii. Negatywne aspekty mieszanki wybuchowej jaką jest biznes i małe dziecko, opisałam TUTAJ, a jeśli ciekawi Cię jakie są różowe strony tego połączenia, wskakuj TUTAJ.

W tym poście chciałabym się podzielić strategią, która według mnie jest najbezpieczniejsza. Co to znaczy? To znaczy, że idąc tą drogą, nie ryzykujesz wiele. Kiedy zaszłam w pierwszą ciążę, byłam przekonana, że wszystko się da i porwałam się z motyką na słońce. Założyłam, że będę brała duże projekty, że będę zarabiać całą ciążę i przez cały urlop macierzyński będę aktywnie pracować. Nie do końca mi się to udało, przyznaję. Niektóre projekty musiałam odpuścić, a niektóre nie były warte ceny zarwanych nocy i powstających żylaków. 

Taką jednak mam naturę; chcę wszystko już, teraz, natychmiast. Jednak gdy zaszłam w drugą ciążę, byłam już zmęczona tym, jak wiele z moich planów nie wypaliło i postanowiłam nauczyć się trochę cierpliwości. Zaczęłam intensywnie myśleć, co jest realne. Teraz, kiedy moja druga córka ma 8 miesięcy, mogę Wam opowiedzieć, nie tylko o tym, co mi się wydawało realne, ale też o tym, co okazało się naprawdę możliwe do zrobienia.

Przygotowania

Wiedziałam już na początku drugiej ciąży, że będę zmieniać model biznesowy z produktowego na edukacyjny. To duża zmiana, bo zamiast sprzedawać produkty fizyczne, postanowiłam tworzyć bezpłatne i płatne treści, o charakterze edukacyjno-rozwojowym. Wiedziałam, że muszę się do tego przygotować i postanowiłam całą ciążę poświęcić na opracowywanie strategii i zbieranie pomysłów. Pod koniec ciąży zaczęłam tworzyć bloga na WordPress, ale skończyłam go dopiero gdy moja córka miała kilka miesięcy. Kiedy była bardzo malutka, stwierdziłam, że skupię się na napisaniu kilku postów, żeby mieć je w zanadrzu i żeby nie startować tylko z jednym postem na blogu. Nic o tym nikomu nie mówiąc, zaczęłam przygotowywać PDF, który można pobrać przy zapisie na newsletter (można go pobrać TUTAJ). Nie mając wtedy niani i korzystając jedynie z czasu kiedy dwie moje córki robiły sobie drzemkę w tym samym czasie – trwało to naprawdę długo. Wszystko sobie przygotowywałam i dopiero gdy to zrobiłam, pokazałam się światu. Przygotowania trwały około roku. Zdaję sobie sprawę z tego, że to dużo czasu. Ale dzięki temu nie zaliczyłam falstartu i miałam mnóstwo czasu na przemyślenia, czy ta zmiana idzie w kierunku, którego chcę, którego jestem pewna. Wykonałam ogrom pracy, nie wiedząc jaki będzie odzew i to chyba największy minus takiego przedsięwzięcia, ale zaczynając zupełnie od zera, możesz testować co będzie się podobać tworząc społeczność w social mediach i zadając jej pytania.

Dlatego to, co możesz zrobić i jednocześnie nic się nie stanie, jeśli z różnych przyczyn nie uda Ci się tego przy małym dziecku zrobić, to przygotowania do własnego biznesu. Przygotowania są o tyle trudne (dla mnie przynajmniej), że tworząc mam ochotę od razu się tym dzielić. No cóż, przygotowania na tym właśnie polegają, że część zostawiasz na później. Co może się kryć, pod takimi przygotowaniami? Stworzyłam dla Ciebie listę inspiracji:

  • budowanie społeczności na fb, instagramie itp
  • zapisywanie różnych pomysłów
  • dokształcenie się; książki, kursy online itp
  • przepracowanie swoich przekonań na temat biznesu
  • testowanie materiałów itp
  • tworzenie prototypów produktów
  • badania rynku
  • przygotowania dokumentów do wzięcia dotacji na rozpoczęcie działalności
  • przygotowanie tekstów na przykład na stronę internetową czy do ofert
  • odpowiedzenie sobie na podstawowe pytania typu jaka jest misja firmy, ile, jak i na czym chcesz zarabiać
  • zrobienie biznesplanu
  • wybranie kolorów marki i wstępnej identyfikacji wizualnej
  • wybranie nazwy i zarezerwowanie domeny


Okej, to jest wersja na luzie. Nie zakładasz działalności, nie zastanawiasz się nad podatkami, opłatami, księgową, ale też nie zarabiasz, albo zarabiasz na zasadzie działalności nierejestrowanej, czyli mało. I jeśli w tym miejscu myślisz: ale ja chcę zarabiać dużo i to od razu, to ostrzegam, że może być NAPRAWDĘ ciężko. Intensywnie rozwijający się biznes + małe dziecko, to porządna orka. Dlatego jeśli możesz, odpuść sobie presję zarabiania i skup się na tworzeniu podwalin biznesu. Mówi się, że żeby biznes zaczął dobrze zarabiać potrzeba od roku do 4 lat. Nie oczekuj cudów. Nie wymagaj, że Twój biznes będzie zarabiał miliony od pierwszego dnia i do tego jeszcze trafi Ci się dziecko które śpi od godziny 20.00 do 10.00 rano, robiąc do tego dwie drzemki w ciągu dnia. Przepraszam, jeśli studzę zapał, ale nie chcę kolorować rzeczywistości tylko po to, żebyś przez krótki czas fruwała w przekonaniu, że wszystko ogarniesz i połączysz, a potem dostała depresji, bo połowa projektów nie poszła według planu.

Pomoc, pomoc, pomoc

Bez względu na to, czy zdecydujesz się zaczynać biznes czy wybierzesz wersję na luzie czy całkiem odpuścisz firmowe zapędy, na pewno przyda Ci się pomoc. Kłaniam się nisko wszystkim Zosiom Samosiom, sama kiedyś nią byłam. Niestety przy dziecku to podejście nie zdaje egzaminu. A co zdaje? Budowanie sieci wsparcia. Może teściowa raz w tygodniu weźmie wnuczkę na spacer? Może czasami sąsiadka zajmie się Twoim i swoim dzieckiem, a potem w rewanżu Ty weźmiesz jej dziecko do siebie na godzinę czy dwie? Może mąż zgodzi się, żeby ustalić jedno popołudnie w tygodniu jako Twoje “wychodne”, żebyś mogła za nimi zatęsknić? Nie czekaj na pomoc, ale pytaj o nią i wychodź z inicjatywą. Niektórym osobom trudno się domyślić, że jest Ci ciężko. Nawet jeśli kiedyś wychowały swoje dzieci, część bolączek mogły puścić w niepamięć, albo mogły mieć mniej absorbujące dzieci. Ja po kilku miesiącach życia mojej pierwszej córki, doszłam do wniosku, że jeśli chcę jakkolwiek pracować, to moim priorytetem jest znalezienie pomocy. Pomoc nie zawsze musi oznaczać zajmowanie się dzieckiem. Posprzątanie czy ugotowanie obiadu też są w cenie.

Odpuść, co się da

To nie jest moment na przerost ambicji na każdym polu. Dasz radę pisać przy stercie garów? Pisz. Dasz radę jeść to samo przez dwa dni? Gotuj obiady na dwa dni i uwolnij troche czasu. Dasz radę ubrać niewyprasowany t-shirt? To nie prasuj. Nie wszystko musi być zrobione, nie wszystko musi być idealnie. Skup się na tym, żebyś miała czas na to, co ma dla Ciebie największe znaczenie. Reszta sama się ułoży. Jeśli myślisz, że oprócz małego dziecka i budowania biznesu zdążysz jeszcze zwiedzić świat, schudnąć 10 kilo i wyremontować dom, to proszę – zejdź na ziemię. Czas nie jest z gumy.

Poduszka finansowa

Kasa też jest ważna  Zanim zaczniesz z działalnością, płaceniem podatków i zobowiązaniami, zasięgnij rady księgowej, albo wszystko dokładnie przelicz, żebyś się potem nie obudziła z ręką w nocniku. Powiem coś, co niby jest oczywiste, ale wciąż sporo pasjonatów o tym zapomina. Firmę zakłada się po to, żeby zarabiać. Kropka. Jeśli firma nie zarabia, jej istnienie nie ma sensu. Jeśli chcesz towrzyć, spełniać się, rozwijać swoje pomysły, ale już niekoniecznie na tym zarabiać – nie zakładaj firmy. Możesz robić to wszystko w ramach hobby. Jeśli nie masz poduszki finansowej, albo finansowego wsparcia męża czy rodziny – proszę przemyśl kwestię zakładania firmy na macierzyńskim dwa, albo nawet więcej razy.

Podstawy

Jeśli będziesz zarywać nocki i doprowadzać się do stanu, w którym telefon wkładasz do lodówki, a laptopa do szuflady ze skarpetkami, to miej świadomość, że nie korzystają na tym ani dzieci, ani biznes. Żeby zajmować się dzieckiem i dbać o jego bezpieczeństwo, musisz mieć siłę i możliwość koncentracji. Żeby tworzyć podwaliny swojego biznesu również potrzebujesz wypoczętego umysłu i sił witalnych. Jeśli chcesz to wszystko jakoś pogodzić, dbanie o siebie powinno stać się Twoim priorytetem. Jeśli zapominasz o odpoczynku, wpisz go sobie w kalendarz (ja tak robię). Jeśli nie potrafisz się oprzeć ciszy, która nastaje gdy dziecko śpi i wieczorem masz ochotę kreatywnie podziałać – ustal, że robisz tak co drugi, albo co trzeci dzień – pilnuj, żeby się wysypiać.

Pamiętaj, że z małym dzieckiem mogą zdarzać się dni tak ciężkie, że Twoim jedynym celem, powinno być wtedy po prostu… przetrwanie tego dnia. Kiedy dziecko płacze z bólu (bo na przykład idą mu zęby) i nie pozwala się odłożyć nawet na minutę, zajmując Twoje ręce od rana do wieczora – odpuść sobie robienie dodatkowych wyrzutów, że nie pracowałaś. Pogratuluj sobie wieczorem, że dałaś radę, nie zwariowałaś i nie odpadły Ci ręce. Serio, bycie mamą potrafi być wykańczające, a najgorsze, co możesz sobie zrobić, to katować się myślą, że powinnaś dać radę więcej, szybciej, lepiej. Też masz swoje granice wytrzymałości! Listę obowiązków trzeba dopasować do tych granic, a nie przesuwać granice, żeby zrobić więcej. Na dłuższą metę to i tak nie działa, bo wykończony organizm w końcu powie Ci stop, a wtedy… wtedy to już nie będziesz myśleć o biznesach, tylko o tym jak się poskładać do kupy.

Najlepszy plan

Najlepsza technika planowania przy dziecku polega na tym, że nie planujesz konkretnie, że o tej godzinie, tego dnia coś zrobisz – bo może się okazać, że dziecko Ci się akurat rozchoruje i plany pójdą w łeb, a Ty będziesz sfrustrowana, że znowu zawaliłaś, chociaż przecież to nie Twoja wina.

Dlatego polecam Ci technikę “Jeśli, to”. Jeśli dziecko zrobi sobie drzemkę, to popracuję. Jeśli babcia weźmie dziecko na spacer, to zajmę się tym projektem. Ten sposób planowania jest dla mnie o tyle irytujący, że nie zawsze wtedy, kiedy fizycznie mogę popracować, mam do tego głowę. To znaczy, że na przykład późnym wieczorem nie jestem w stanie wydusić z siebie kropli kreatywności, nawet kiedy zdarzy się, że mam godzinę, którą mogłabym na to poświęcić. Dlatego właśnie tak bardzo staram się wykorzystać wszystkie momenty w ciągu dnia, a wieczorem nadrabiam domowe sprawy jak pakowanie zmywarki czy składanie ubrań do szaf.

Chodzi o Twoje uczucie szczęścia

Jeśli stajesz na głowie, żeby wszystko pogodzić, a zamiast radości i satysfakcji czujesz tylko zmęczenie i rozczarowanie, to znaczy, że idziesz w złą stronę. Być może masz potrzebę żeby poświęcić więcej czasu dziecku, być może odnalazłaś się w tym, że prowadzisz dom i jeszcze nie do końca się przed sobą przyznajesz, że na ten moment nie chcesz myśleć o karierze. Być może pod skórą czujesz, że byłoby dla Ciebie lepiej gdby pasja pozostała w strefie totalnej wolności, czyli w formie hobby i nie masz teraz chęci żeby cokolwiek sprzedawać czy reklamować.

Pamiętaj, że nie chodzi o to, żeby cokolwiek komukolwiek udowadniać. Nie chodzi o to, żeby pokazać, że ze wszystkim dasz sobie radę sama. Nie chodzi o to, żeby wszystko robić naraz. Tu chodzi o Twoje szczęście. O Twoje dobre samopoczucie i pozytywne emocje, które chcesz przeżywać. Mi tworzenie dla Ciebie treści daje radość i satysfakcję, a te uczucia rekompensują mi uczucie zmęczenia. Ale nie zawsze, nie we wszystkich momentach tego trudnego czasu było tak, że tworzenie było dla mnie czystą radością. Między innymi właśnie dlatego zaczęłam robić to, co robię. Postanowiłam, że chcę malować w totalnej wolności i sprzedawać tylko gotowe akwarele; nie działać na zamówienie, nie ilustrować na zlecenie. Nagle, robienie ilustracji zaczęło mnie frustrować i przytłaczać. Kiedy zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak jest, doszłam do wniosku, że chcę pisać i motywować swoim pisaniem tak, żeby to miało sens dla innych osób. Natomiast malować chcę tak… jak ja chcę – bez zastanawiania się, czy dla kogoś okaże się to wartościowe czy nie.

To zmieniło wszystko. Cały mój model biznesowy, całe moje podejście do moich umiejętności i zamiłowań. Dlatego jeśli idzie Ci jak po grudzie, a do tego źle się czujesz z tym wszystkim – nie wal głową w mur. Nie wlewaj w siebie pseudopozytywnej papki, że wystarczy pozytywnie się nastawić. Jeśli czujesz, że coś jest nie tak – pochyl się nad tym, żeby dostrzec problem i poszukać rozwiązania.

I żeby nie było – teraz też zdarzają mi się trudniejsze momenty. Ale wystarczy chwila regeneracji, dzień z większą dawką luzu i relaksu, a chęci wracają. To jest coś zupełnie innego niż podskórne wrażenie, że idzie się w złym kierunku. Dlatego obserwuj siebie, swoje reakcje i swój barometr szczęścia. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi, o szczęście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *