Twórczy kryzys. Co zrobić, kiedy się pojawi?

Najlepiej by było, żeby twórczy kryzys nigdy się nie pojawiał. Jednak prawda jest taka, że działanie prewencyjne nie zawsze jest możliwe. Są podstawy, bez których kreatywne myślenie prędzej czy później zacznie kuleć, jak na przykład chroniczny brak snu. I jeżeli Twoją jedyną przeszkodą jest chęć obejrzenia sezonu serialu do końca (kosztem snu) – no to jakoś można sobie z tym poradzić. Ale jeśli Twoją przeszkodą jest ząbkujące dziecko, które budzi się kilkanaście razy w ciągu nocy, to już jest trudniej. Można poprosić męża o pomoc, wymieniać się opieką, ale nam zdarzyły się teraz takie tygodnie, podczas których obie córki ząbkowały w tym samym czasie.

Poziom naszego wspólnego niewyspania był w pewnym momencie na tyle wysoki, że zdarzało nam się mieć wątpliwości, czy mąż w takim stanie może prowadzić samochód. Oczywiście można powiedzieć, że to sytuacja wyjątkowa, że to zaraz minie itd. Ale zdarzyło się i sparaliżowało moje działania twórcze (i firmowe) na jakiś czas. Na sam koniec dostałam jeszcze zapalenia oka i przez pół dnia nic nie widziałam, a kolejne dwa dni nie wychodziłam z domu, bojąc się, że nie ogarnę dwójki dzieci na ślepo, także no… Kryzys pełną parą.

Przyczyny

Przyczyny kryzysu mogą być różne. Polecam Wam obserwację tego zjawiska, a nawet prowadzenie dziennika podczas takich trudniejszych momentów, żeby można było potem przeanalizować sytuację i wyciągnąć wnioski na przyszłość. U mnie czasami nadchodzi on po jakimś osiągniętym celu, po którym nie mam planu i kolejnego celu. Kiedy myślę o wcześniejszych moich twórczych kryzysach, jasno widzę, że nadchodziły one często po jakimś udanym zakończonym projekcie, nad którym chciałam przejść do porządku dziennego i robić to, co robiłam dotychczas i co się sprawdzało. Zapominałam, że wchodząc poziom wyżej, trzeba się przestawić, ponieważ poprzednie działania nie dają już rezultatów. To trochę tak, jakby przygotować serię obrazów na wystawę, a po wernisażu wrócić do pracowni i kontynuować tą samą serię. Albo po nagraniu płyty myśleć nadal nad tym, jak jeszcze zmienić istniejące już kawałki, zamiast tworzyć kolejne utwory do następnej płyty. Ale to tylko jedna z opcji przyczyn kryzysu.

Wyzwalaczem kryzysu może być duże wydarzenie życiowe, zarówno pozytywne jak i negatywne typu ślub, rozwód, urodzenie dziecka, strata kogoś bliskiego itp. Powodem może być też jakaś porażka, albo odrzucenie projektu. Zablokować twórczo mogą nas również osoby z naszego najbliższego otoczenia, kiedy to dają nam dobre rady, albo wyrażają swoje opinie. Mogą one działać w dobrej wierze, żeby nas chronić lub pocieszyć i nie zdawać sobie sprawy z tego, jak destrukcyjny mają na nas wpływ. Kolejną przeszkodą w tworzeniu może być po prostu choroba czy chwilowa zmiana otoczenia uniemożliwiająca nam dotychczasowe działania (na przykład kwarantanna).

Przyczyny kryzysu warto szukać, ponieważ czasami usunięcie przyczyny może nam pomóc w powrocie na twórczą drogę, a nawet jeśli tak się nie stanie, to przynajmniej następnym razem będziesz mogła unikać tego, co wyzwala u Ciebie kryzys.

Jak rozpoznać kryzys?

Bez względu na to, jaka jest przyczyna kryzysu, pierwszym krokiem jest zdanie sobie sprawy z tego, że właśnie przechodzisz kryzys. O kryzysie mówimy NIE wtedy, kiedy tworzysz zazwyczaj trzy razy do roku i właśnie jesteś między tym jednym a drugim razem. O kryzysie mówimy wtedy, kiedy jesteś już systematyczną zawodniczką, nie opuszczasz zajęć, potrafisz zmotywować się do codziennej albo regularnej pracy twórczej i działasz w ten sposób od dłuższego czasu, ALE nagle przestajesz, nagle trudno Ci ten rytm utrzymać, albo nawet zupełnie odpuszczasz.

Pierwsze co sobie możesz w takiej sytuacji pomyśleć, to żeby dać sobie odpocząć. I rzeczywiście, jeżeli pracujesz zbyt ciężko, jeśli nie dajesz sobie prawa do przerwy, jeżeli projekt trwa już długo, a Ty nie masz od niego żadnego odejścia, chwili dystansu – to być może właśnie tego potrzebujesz. Ale jeśli masz ułożoną względną równowagę, czyli praca nie przytłacza Twojego życia prywatnego, robisz sobie regularne przerwy itd, to nie polecam wtedy zupełnego odpuszczania, bo z doświadczenia wiem, że im więcej się odpuści, tym trudniej się wraca.

Jeśli Twój kryzys twórczy rozlewa się na inne dziedziny życia, utrudniając normalne funkcjonowanie (trudności ze wstaniem z łóżka, pójściem do sklepu) to poszukaj przyczyny gdzie indziej. Koniecznie zrób podstawowe badania, albo udaj się do psychologa, bo takie objawy mogą świadczyć o różnych chorobach typu depresja, anemia czy bolerioza.

Mój sposób

Jeśli chodzi o mnie, to od jakiegoś czasu mam taką zasadę, że ustalam plan minimum, plan optymalny i plan na maxa. To są trzy plany tego samego projektu. Dzięki temu wiem, że gdy przyjdzie nadwyżka energii i czasu, to mogę lecieć na maxa i nie muszę się wtedy spontanicznie zastanawiać, co w takim razie dodatkowow zrobić. A kiedy złapię totalnego doła, to schodzę do minimum, ale poniżej nie.

Co daje takie podejście? Przede wszystkim pewność, że projekt będzie pchany do przodu, nawet kiedy przyjdą trudniejsze momenty. Ważne przy tym ustalaniu planu jest to, żeby plan minimum był najprostszy i najszybszy, ale dający wymierne rezultaty. Nie chodzi w nim o to, żeby pękać z dumy po wykonaniu, ale żeby się go przynajmniej nie wstydzić. Kiedy wcześniej ustalałam tylko plan na maxa, to potem zazwyczaj byłam sobą rozczarowana, bo zawsze coś wypadło. Najczęściej i tak musiałam decydować się na jakieś cięcia w projekcie i w dodatku robiłam to w stresie, na szybko.

Teraz to rozwiązanie 3 opcji też zadziałało. Malowałam mniej, mniej było mojej aktywności w internecie, ale była. Nie zniknęłam, nie straciłam z Wami kontaktu, nie poleciałam na Księżyc. Mój plan minimum na ten rok, to było dodawanie wartościowych treści w mediach społecznościowych, głównie na Instagramie. Planem optymalnym było tworzenie treści na bloga, a planem na maxa tworzenie treści płatnych. I dlatego w chwilach kryzysu, wciąż wrzucałam foty na Instagrama, a nawet próbowałam wziąć udział w jednym wyzwaniu. Nie dokończyłam tego wyzwania i była to zupełnie świadoma decyzja. Moje myśli szły wtedy mniej więcej tym torem: nie mam energii – nie mam tego w planie minimum – nie robię tego. Dlatego dobrze jest, kiedy ten plan minimum jest określony WCZEŚNIEJ. Bo w kryzysie wszystko wydaje się ciężkie lub wręcz niemożliwe do ogarnięcia.

Jeśli masz do zrobienia małą rzecz, która zajmie 5 minut, to łatwiej się do niej zmusić niż do takiej, która trwa godzinę. I daję Ci słowo – jeśli ona będzie naprawdę mała, to ją wykonasz nawet w kryzysie. Przykładowo, możesz założyć, że ucząc się gry na instrumencie będziesz ćwiczyć godzinę dziennie (plan optymalny), albo jeśli będziesz mieć czas i chęci to nawet wiecej (plan max). A jeśli będzie kryzys, to weźmiesz gitarę do ręki chociaż na 5 minut dziennie. Po takim ustaleniu, nawet po trudnym dniu, 5 minut wciąż wydaje się do zrobienia. To ma też taką zaletę, że nie tracisz wtedy zaufania do siebie i wciąż masz kontrolę nad procesem. Kiedy rzucasz wszystko w cholerę, projekt dosłownie wymyka Ci się z rąk i może być trudno znowu do niego wrócić.

Teraz po krótce opiszę Ci kroki, których wykonanie pomoże Ci przejść przez kryzys i ostatecznie z niego wyjść. Bo to nie jest tak, że ciach – kryzys się zaczyna, a potem ciach – kryzys się kończy. To co się wydarza pomiędzy, wymaga sporej ilości wewnętrznej pracy i dopóki jej nie wykonasz, dopóty nie przejdziesz do następnego etapu i kryzys będzie trwał dłużej.

Daj nura do bagna

Kiedy myślę o tym, do czego możnaby porównać kryzys twórczy, na myśl przychodzi mi bagno. Coś takiego, co otacza ze wszystkich stron, unieruchamia i ciągnie w dół. Wszechogarniające poczucie niemocy i w końcu brak sił na walkę z tą niemocą. Najlepiej byłoby od razu z tego bagna wyjść, ale… prawda jest taka, że im mocniej się szamoczesz na początku, tym szybciej wpadasz coraz głębiej. Kiedy już wiesz, że jesteś po pas w bagnie, dobrze jest w nim po prostu chwilę pobyć. Dać sobie czas na to, żeby stwierdzić fakt, że to kryzys. Dać sobie czas na to, żeby poczuć tę resztkę sił, która się w Tobie tli. Dać sobie czas na to, żeby mieć gorszy czas. Potaplaj się chwilę w tym bagienku, poleż dłużej w łóżku, zrób sobie ciepłe kakao, spędź wieczór w szlafroku. Nie chodzi o to, żeby to był Twój nowy sposób na życie. Chodzi raczej o to, żeby przestać udawać przed sobą i światem jak jest, a jest w danym momencie źle. To, że jest u Ciebie źle teraz, znaczy tyle, że masz gorszy czas. NIE znaczy, że nie masz talentu, że nic z Ciebie nie będzie, że kiepska z Ciebie artystka, albo że całe życie jest złe. To po prostu gorszy moment, nie uciekaj od razu przed nim, daj sobie go poczuć.

Rozpieść się

Kiedy już się nasiedzisz w bagienku (nie rób tego za długo, 1-2 dni to absolutny max), wstań i pomyśl na co masz ochotę. Uwierz mi, przy braku sił nie wyjdziesz z bagna po to, żeby od razu usiąść do pracy. Jedyne co Cię z niego wyciągnie, to perspektywa czegoś SZALENIE przyjemnego, rozpieszczającego. Chodzi o to, żeby po tej chwili bezruchu, jaki dajemy sobie na początku, znowu wprawić się w ruch, ale w zupełnie innych kategoriach. Może masz ochotę na wyjście ze znajomymi do ulubionej knajpy, a może tak jak ja otworzysz jakieś orientalne przyprawy i poeksperymentujesz z obiadami? Może uznasz, że trzeba coś zmienić w swoim otoczeniu i kupisz nowy koc? A może masz ochotę na aromatyczną kąpiel z olejkami i naturalnym peelingiem?

Skoro nie możesz tworzyć, zrób dla siebie coś miłego. Ja postanowiłam zaplanować dodatki do domu (wciąż żyjemy bez firan, a nasza zastawa to zbieranina kubków po wcześniejszych naszych mieszkaniach:), kupiłam sobie nowe buty, uzupełniłam garderobę dzieci a także posadziłam parę krzewów i dwa drzewa w ogrodzie. Szukając nowych smaków i nowych pomysłów na obiady, rozpakowałam przyprawy, które kupiliśmy kiedyś w Maroko i które pachną obłędnie.

Jeśli na myśl o projekcie masz gęsią skórkę, spożytkuj ten czas na coś innego. To niekoniecznie muszą być totalnie niepraktyczne rzeczy (mi praktyczne rzeczy sprawiają dużo frajdy), ale za to koniecznie muszą być miłe. Bo pierwszym krokiem do kreatywnego ozdrowienia jest… radość życia, poczucie, że może być fajnie i przyjemnie. Przypomnę Ci, że Twoim wewnętrznym twórcą jest Twoje wewnętrzne dziecko. Zabawa to dla niego najlepsze lekarstwo, sposób na otarcie łez i zapomnienie o smutkach.

Obudź marzenia

Najczęściej kryzysy twórcze dopadają właśnie te osoby, które swoją pasję przekuły, albo próbują przekuć w biznes. Kiedy Twoje największe marzenie, staje się rzeczywistością, a potem rzeczywistość zaczyna Cię przytłaczać… to jest to dołująca perspektywa. Świetnym sposobem na taki obrót spraw, jest obudzenie w sobie innych marzeń, zupełnie niezwiązanych z nową pracą. Kiedy ulubione hobby staje się pracą, powstaje luka i potrzebujemy nowego hobby. Czegoś, przy czym będziemy się TYLKO resetować i czego nikt nie będzie oceniać, ani kupować. To nie musi być od razu coś ze strefy tradycyjnie kreatywnej typu pisanie czy gra na instrumencie. To może być robienie zdrowych deserów, albo koktajli owocowych. To może być czytanie romansów, albo jogging czy jazda na rowerze, cokolwiek, co daje Ci czystą przyjemność.

To samo tyczy się osób, które tworzą od dłuższego czasu i wcale nie próbują zrobić z tego sposobu na życie. Po dłuższym czasie przychodzi kryzys, nawet jeśli to “tylko” (i aż!) hobby. Wtedy ta rada nadal jest aktualna: zwróć swoją uwagę w stronę rzeczy, do których Cię ciągnie, a które nie dotyczą Twojego ulubionego zajęcia – to nie zdrada! To, że przez kilka dni zamiast co wieczór malować, będziesz układać puzzle – nie znaczy, że stracisz hobby. Czasami trzeba odpocząć nawet od tego, co się kocha najbardziej.

Ustal datę powrotu do pracy

Każdy urlop ma swój koniec. Kiedy nie ma nad Tobą żadnych terminów i sama musisz ustalać, kiedy zabierasz się do pracy, powrót po kryzysie może być trudny. Dla mnie świetnym haczykiem na zblazowany kryzysem umysł jest ustalenie daty końca kryzysu. Zapisz sobie datę powrotu do pracy i do tego czasu, zachowuj się jak na urlopie od działań związanych z projektem.

ALE! Daj sobie czas na te wcześniejsze etapy. O ile taplanie się w bagienku powinno być mocno ograniczone czasowo, żeby nie wpędzić się w totalny marazm, o tyle kolejny etap rozpieszczania może potrwać tyle, ile potrzebujesz. Jesli czujesz, że właśnie dopada Cię kryzys, nie ustalaj, że czas masz do jutra, a potem wracasz. Daj sobie chwilę. U mnie niektóre kryzysy twają 2-3 dni, ale te większe potrafią mnie trzymać nawet kilka tygodni. Na szczęście te duże zdarzają się szalenie rzadko. Dlatego nie mogę Ci powiedzieć ile konkretnie czasu masz sobie dać na wyjście z kryzysu, wierzę jednak, że tak naprawdę sama dobrze wiesz ile. Na spokojnie spróbuj ocenić swoją sytuację, swój etap kryzysu (czy dopiero się rozkręca, czy może już czujesz, że nadchodzą siły na nowe), swoje zasoby, swoje zobowiązania i swoją umiejętność regeneracji. Wtedy podejmij decyzję. Trzymam za Ciebie kciuki!

Oczywiście, najlepiej by było, żeby twórczy kryzys nigdy się nie pojawiał. Polecam takie działanie, żeby zminimalizować ryzyko pojawienia się kryzysu. Trochę wskazówek jak to zrobić, znajdziecie w moim PDF-ie na temat szukania weny i utrzymywania swojego twórczego zapału przez dłuższy czas. PDF znajdziesz tutaj:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *