Dlaczego warto tworzyć regularnie?

Być może jesteś z tych osób, które marzą o tym, żeby tworzyć regularnie, a pozytywy wynikające z takiego działania są dla Ciebie oczywiste. Ale być może jesteś w grupie tych, którzy wciąż stoją okrakiem nad decyzją, czy wprowadzać tą systematyczność w działania twórcze, czy może nie jest to konieczne. Może wydaje Ci się, że to nic nie daje, jest zbyt sztywne, albo za mało szalone i nie pasuje Ci do obrazu spontanicznego twórcy? Poniższy post pokaże Ci generalne zalety regularnego tworzenia. Jeśli masz jakichś ulubionych twórców, to zajrzyj proszę do ich biografii, a prawdopodobnie okaże się, że działali regularnie. Skąd to wiem? Trochę się naczytałam historii sztuki, bo w liceum brałam udział w olimpiadzie, potem pisałam maturę z historii sztuki, a potem jeszcze studiowałam malarstwo, gdzie ta historia też była wałkowana i wiem dobrze, że choć schematy i metody były różne, to jednak ciągłość działań jest wspólnym mianownikiem ludzi, którzy na kartach tej historii się zapisali. To zaczynamy!

Najlepsze efekty

Nie ma innej drogi do najlepszych efektów i najszybszego rozwoju niż działanie regularne. Tak jest w każdej dziedzinie, bo zasada jest jedna: im więcej się czymś zajmujesz, tym lepsza w tym się stajesz. I nie chodzi o to, żeby siedzieć bite 15 godzin bez przerwy, ale właśnie o to, żeby codziennie poświęcać konkretną ilość czasu w drodze do celu. Tak jest ze wszystkim: z nauką języków obcych, z jazdą samochodem, z gotowaniem, ze sprzątaniem i z każdą twórczą czynnością jak np. z pisaniem, malowaniem, śpiewaniem czy projektowaniem. Regularne działania są źródłem ciągłych postępów, a to z kolei jest chyba jedną z największych motywacji do kolejnych działań. Im lepiej Ci coś wychodzi, tym chętniej to robisz i w ten sposób z czasem jest coraz łatwiej i przyjemniej.

Już nieraz pisałam, że jeśli jesteś na początku twórczej drogi, to musisz zaakceptować fakt, że zdarzają się gnioty – czyli prace bądź projekty nie do odratowania. To jest konieczny element rozwoju, nie da się go pominąć, choć jest strasznie demotywujący. Ale prawda jest taka, że im lepsza jesteś w danej technice, tym rzadziej Ci się te gnioty zdarzają. Regularne działania pozwalają sprawniej przejść przez etap, kiedy nieudanych prac jest dużo, a dzięki temu, że pozostajesz w ruchu, mniej boleśnie je przeżywasz. Zaraz znowu coś tworzysz i nieudany projekt idzie w niepamięć. Kiedy po takim utopionym projekcie pojawia się luka w działaniach, pozostajesz w tej negatywnej energii i w dole przez dłuższy czas, niż wtedy gdy rzucasz się w wir nowych działań (oczywiście po przeanalizowaniu poprzednich błędów).

Zaufanie do siebie

Zaufanie do samej siebie nie zbuduje się w jeden wieczór. Jeśli chcesz osiągnąć ten wewnętrzny spokój, że możesz na siebie liczyć i że potrafisz usiąść do projektu nawet kiedy termin Cię nie goni, a szef nad Tobą nie stoi, to musisz wyrobić sobie nawyk regularnego tworzenia. Zaufanie do siebie buduje się długo i jest czymś szalenie kruchym, jak każde zaufanie zresztą. Jest zarazem fundamentem, bez którego ciężko funkcjonować, ciężko zebrać myśli, ciężko coś zaplanować, a nawet… marzyć! Marzenia, które wciąż i wciąż odkładasz na później albo takie, których aktywne spełnianie porzuciłaś po jednym dniu czy pierwszej próbie, osłabiają w Tobie chęć sięgania po więcej.

Według mnie zaufanie do siebie jest jedna z najlepszych inwestycji, bo eliminuje z życia cały ten chaos i lęk pt. “A co jeśli znowu zawalę, a co jeśli nie dam rady, a co jeśli nie uda mi się dotrwać do końca projektu”. Uspakająją się wtedy myśli, łatwiej się planuje, bo wiesz, że to zrobisz. Pozostają wtedy tylko przyjemne pytania jak te co i jak chcesz stworzyć, a takich odpowiedzi Twój kreatywny umysł poszuka z chęcią!

Twórczy nawyk

Z czasem wyrabiasz sobie nawyk tworzenia. Wyobraź sobie, że przychodzi pora dnia, w której możesz podziałać, a Ty nie zastanawiasz się nad tym, czy masz ochotę usiąść dzisiaj nad projektem, tylko bez zastanowienia, automatycznie wręcz, siadasz do pracy i tworzysz! Brzmi niewiarygodnie? Tak naprawdę jest.
Pamiętam jak na jednym z plenerów dziewczyna, z którą dzieliłam pokój była zdziwiona, że codziennie po śniadaniu od razu szłam do pracowni. Nie szłam na fajkę czy na pogaduchy, nie oglądałam rozwieszonych wcześniej prac, nie wyciągałam batonika na deser, nie robiłam sobie drugiej kawy, tylko od razu szłam malować. Ona była tym zdziwiona a ja… Ja nawet nie zauważyłam, że tak robię! To był mój nawyk, nie zastanawiałam się, co po śniadaniu, po prostu nogi same mnie niosły. Serio, tak działa nawyk.

I jeśli w tym miejscu myślisz, że nawyk nie pasuje do kreatywnego działania, że to takie sztywne, że przecież zabija spontaniczność i w ogóle jest za mało szalone… to pozwól, że zadam Ci jedno pytanie: kto jest w dzisiejszym świecie wyjątkiem? Ten, kto raz na dwa czy trzy miesiące pochwali się, że zrobił coś kreatywnego, czy ten, co tworzy CODZIENNIE? Kogo uznasz za szalonego? Kogoś, kto raz na miesiąc usiądzie w kawiarni i porysuje przez godzinę czy tego, który wraca po pracy na etacie, je obiad i siada na godzinę rysowania DZIEŃ W DZIEŃ? To właśnie systematyczne działanie jest wyjątkowe, a nie to z doskoku. Pytanie, czy chcesz być tym wyjątkiem?

Realizacja pomysłów

Regularne twórcze działanie i systematyczne opróżnianie umysłu z różnych pomysłów, sprawia, że te nie kumulują się natrętnie i nie przeszkadzają… w życiu. Kiedy przestaję tworzyć na jakiś czas (na przykład kiedy dzieci są chore, a ja śpię po 4 godziny dziennie) zdarza mi się, że mielę jakiś pomysł strasznie długo, bo wciąż i wciąż zastanawiam się jakby wyszedł, gdybym się za niego zabrała. Rozkminiam w nieskończoność i zabiera mi to ogromną ilość czasu, a z doświadczenia wiem, że gdybym usiadła i spróbowała namalować czy napisać, to co akurat męczy moją głowę, wszystko zaraz by się wyklarowało. 

Podczas regularnego tworzenia, pomysły są “łapane” i sprawdzane na bieżąco, nie leżakują aż do przeterminowania, aż stracisz na nie chęci i zapomnisz o co właściwie chodziło. Kiedy przychodzi nam jakiś pomysł na projekt, to odkładanie jego realizacji może się skończyć tak, że emocje wobec tego pomysłu wyparują. Oczywiście czasami jest tak, że ze względu na ilość czasu musimy wybierać między jednym a drugim projektem i siłą rzeczy jakiś może zostać odrzucony. To jednak jest nieuniknione przy głowie pełnej pomysłów. Czym innym jednak jest powiedzenie sobie: nie zrobiłam A, bo robiłam B; a czym innym: nie zrobiłam ani A ani B.

Nie marnujesz energii na rozruch

Najtrudniej jest zacząć. Jedną z fajnych metod zaczynania jakiejś czynności, kiedy nam się bardzo nie chce, jest powiedzenie sobie: tylko na 10 minut. Zazwyczaj po tych 10 minutach działamy dalej i to jest świetny dowód na to, że dużo łatwiej jest kontynuować jakąś czynność, niż się do niej zabrać. Kiedy robisz sobie długie przerwy pomiędzy okresami twórczymi, to potem sporo energii marnujesz na to, żeby “w końcu znowu się za to zabrać”. Przyznaj, że samo już takie myślenie wydaje się męczące. Kiedy tworzysz regularnie jesteś tak naprawdę w ciągłym procesie tworzenia, bo nawet kiedy fizycznie nie siedzisz nad projektem, to Twoja podświadomość pracuje, ponieważ problemy, które rozwiązujesz są świeże, a pytania na które szukasz odpowiedzi przewijają się w Twoich myślach. To sprawia, że Twój umysł pozostaje w trybie kreatywnym i nie masz problemu, żeby pchać projekt do przodu.

Wentyl bezpieczeństwa

Umówmy się, jeśli Twoja potrzeba tworzenia jest paląca, jeśli wciąż i wciąż wracają Ci myśli na ten temat, to znak, że po prostu tego potrzebujesz. Jestem głęboko przekonana, że takie wołania naszych dusz należy traktować poważnie, bo inaczej łatwo zejść na drogę frustracji i niespełnienia, a nawet szaleństwa. Okej, to nie jest potrzeba pierwszego rzędu jak jedzenie, ale to wciąż potrzeba. To nie fanaberia, nie zachcianka czy głupota. Za każdym razem, kiedy działo się coś nie tak z moim malowaniem i mówiłam do mojego męża w złości: “rzucam to malowanie!” Mój mąż spokojnie odpowiadał, że muszę malować dalej, bo on nie chce mieć za żonę frustratki. Uwierz mi, że mąż zna mnie już długo i doskonale wie, jak działa na mnie zbyt długi “detoks twórczy”. Nie jestem wtedy sobą, robię się markotna, narzekam na wszystko i życie wydaje mi się totalnie szare. Z pewnością potrzeba tworzenia u różnych osób ma różne natężenie, ale jeśli u Ciebie jest ona na tyle duża, że brak realizacji tej potrzeby powoduje u Ciebie wzrost negatywnych emocji – to znak, że musisz dać sobie możliwość regularnego tworzenia, zwyczajnie po to, żeby być szczęśliwą.

Jeśli myślisz o tym, żeby zacząć tworzyć regularnie to świetnie się składa, bo właśnie napisałam e-booka na ten temat!

Chcę e-booka!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *